Dwa tygodnie temu Skye - mój najmniejszy ze szczurów - miał wykryty ropień. Oczywiście, szybko zabrałem ją do weterynarza, który przypisał leki oraz zalecenia. Niestety, okazało się, że ropień jest tak głęboki, że naciska jej na płuca i krtań, utrudniając oddychanie. Ropień, dodatkowo jest o tyle groźny, że nieleczony może absolutnie stopić kości tak małego stworzonka. Była więc zapisana na operację: tak trudną, że weterynarz autentycznie się zmęczył. No bo weźcie, opierujcie na gardle zwierzęcia wielkości waszego smartfona. Było duże ryzyko, że umrze. Ale przeżyła. Parę godzin temu minęły kryzysowe 24 godziny, podczas których groziła jej zapaść z powodu leków.
I żyje. I bardzo się cieszę.
Chciałbym też z miejsca podziękować wspaniałym ludziom z serwera discordowego kanału GilotynaTV, a także jego prowadzącego, którzy poza udostępnianiem mojej zrzutki umożliwili mi uratowanie życia mojego zwierzątka.
Niech będzie tutaj lekcja, że jako ludzie jesteśmy wszystkim, co mamy.