Najpierw takie doniesienia spłynęły z Rosji, niedawno - z Ukrainy. Kijów obiecał zająć się sprawą.
27-letnia sierżantka plutonu Nadia Haran w rozmowie z "Guardianem" ujawniła przypadki nadużyć i przemocy, z którymi spotykają się żołnierki ukraińskiej armii. Z relacji kobiety wynika, że jeden z dowódców jej jednostki bojowej, wykorzystując swoją pozycję, zmuszał żołnierki do czynności seksualnych. Haran twierdzi, że kobiety były szantażowane; dowódca miał im grozić, że w przypadku oporu ich mężowie i partnerzy, którzy również służą w armii, „zostaną wysłani na śmierć". Sierżantka zgłaszała ten problem starszym oficerom, którzy „kazali jej się zamknąć" i zdecydowali o przeniesieniu jej do innego oddziału.
Sierżantka przyznała, że kobiety nie tylko nie mogą liczyć w takich sytuacjach na wsparcie kolegów, ale też narażone są na inne przykre konsekwencje. „Moja była podwładna, służąca w stopniu oficera medycznego, złożyła doniesienie o molestowaniu seksualnym. Świadkami zdarzenia byli inni mężczyźni, ale wszyscy odmówili zeznawania na jej korzyść. Jej dowódca zagroził, że umieści ją w izolatce tylko za to, że zgłosiła, że była molestowana seksualnie" - opowiadała.
Nadia Haran zwróciła także uwagę na inne problemy, z którymi zmagają się kobiety w armii. Jej zdaniem równouprawnienie w wojsku istnieje jedynie na papierze, o czym świadczy choćby to, że wszelkie potrzeby kobiet, m.in. dotyczące mundurów, kamizelek kuloodpornych czy warunków sanitarnych, nie są uważane za ważne, a przez wielu mężczyzn walczących u ich boku „postrzegane są niemal jako prowokacja".
„Powiedziałabym, że musimy walczyć z dwoma wrogami jednocześnie. Jednym z nich jest oczywiście Rosja. Drugim są stereotypy i stygmatyzacja, z którymi zmagamy się każdego dnia. Jedynym miejscem, w którym mogę powiedzieć, że nie widziałam tego piętna, jest punkt zerowy [na linii frontu], bo tam wszyscy są cholernie zajęci walką o swój kraj" - mówiła.
Ukraińskie władze: pomożemy pokrzywdzonym
Na słowa Haran zareagowały ukraińskie władze. W połowie sierpnia wiceministra obrony Ukrainy Hanna Malar zwróciła się do wszystkich ukraińskich żołnierek, które doświadczyły molestowania seksualnego, aby się z nią skontaktowały. Obiecała przy tym każdej z nich pomoc i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych.
„Proszę wszystkie kobiety służące w siłach zbrojnych o napisanie do mnie. Skontaktuję się z policją i dopilnuję zbadania tych spraw. Przekażcie mi wszystkie informacje, a ja osobiście nawiążę kontakt z policją. Takie rzeczy są niedopuszczalne, kobieta nie może być tak traktowana. Będę was bronić" - cytuje Malar "Guardian".
Rosyjskie „żony wojenne"
Na podobne wsparcie nie mogą liczyć kobiety służące w szeregach rosyjskiej armii. W marcu jedna z rosyjskich sanitariuszek poinformowała media, że kobiety w armii nierzadko są sprowadzane przez wysoko postawionych oficerów do roli „żon wojennych". Do ich obowiązków należeć ma „gotowanie, sprzątanie i zabawianie żołnierzy". W rozmowie z niezależną redakcją Sever.Realii kobieta opisywała, że wykorzystywane seksualnie są niemal wszystkie kobiety, które znalazły się na froncie. Te, które okazują sprzeciw, są zastraszane, poniżane, wysyłane na pierwszą linię frontu, a nawet torturowane przez dowódców.
„Przekazali mi, że pułkownik kazał mnie surowo ukarać. Przez miesiąc mieszkałam na ulicy. Kiedy inni spali w namiotach i domach, ja spałam na ziemi, przy drodze, w małym lasku, razem z myszami. Potrafili nie dać mi jedzenia. Chcieli mnie złamać, żebym zgodziła się z nim [pułkownikiem] sypiać" - mówiła w wywiadzie. Z jej relacji wynika, że kobiety - niezależnie od tego, czy okazują sprzeciw, czy nie - narażone są także na innego rodzaju przemoc ze strony przełożonych. Jedna z nich została nie tylko wykorzystana seksualnie, lecz także postrzelona przez dowódcę plutonu. „Przeżyła, ale jest kaleką. Kula nie przeszła na wylot, rozerwała jej tam wszystko w środku. Przeszła już pięć operacji. Dowódca nie poniósł żadnych konsekwencji. Upozorowali, że Swietłanę postrzelili Ukraińcy" - relacjonowała.
Do przemocy w rosyjskiej armii odniósł się na łamach redakcji Current Time psycholog Igor Seliwanow. Ekspert przypomniał wojny czeczeńskie. „W jednej z jednostek zastępca komendanta musiał dosłownie ukrywać niezamężne żołnierki przed oficerami" - komentował. O tym, że przemoc seksualna wobec kobiet w rosyjskiej armii jest powszechnym zjawiskiem, mówiła także Walentina Melnikowa, sekretarzyni Komitetu Matek Żołnierzy Rosji. Dodała jednak przy tym, że jedynie nieliczne żołnierki i sanitariuszki decydują się zgłaszać ją do organów ścigania.
Z danych ministerstwa obrony Ukrainy wynika, że w szeregach ukraińskiej armii służy ok. 42 tys. kobiet, a 5 tys. z nich znajduje się na pierwszej linii frontu. Z kolei w rosyjskiej armii według oficjalnych informacji służyć ma ok. 40 tys. kobiet, ale zaledwie 1 tys. z nich, jak twierdził w marcu minister obrony Siergiej Szojgu, bierze udział w działaniach wojennych.